PW=F*S (Praca), P=W:T (Moc)

PW=F*S (Praca), P=W:T (Moc)

dwukanałowa instalacja wideo:
PW=F*S (Praca), 2008 film wideo: kolor, dźwięk, 8 min 32 s
P=W:T (Moc), 2007-2008 film wideo: kolor, dźwięk, 60 min 12 s,
ed. 1/3 + Ap + EP
nr inw. DTZSP/887/1–2; zakup 2010

Dyplomowy dyptyk wideo Anny Molskiej miał swoją premierę na Biennale Sztuki w Berlinie w 2008 roku. Tytuł pracy to wzory fizyczne na obliczenie pracy i mocy. Projekcja jest podzielona na dwie części. Po prawej stronie widzimy ośmiu robotników z miejscowości Orońsko, w której organizowane są plenery rzeźbiarskie. Na błotnistym polu w chłodny dzień budują oni metalową konstrukcję. Gdy rzeźba jest gotowa, wchodzą na nią i przedstawiają się do kamery (Praca). Symultanicznie po lewej stronie kilkaset małych piłeczek wpada na boisko do gryw squasha, uderzając o siebie z dużą siłą. Źródło energii, które wprowadza białe kulki w ruch jest poza kadrem, a zatem Moc jawi się jako szereg dynamicznych interakcji, nad którymi puszczający w ruch cały proces, lecz nieobecny na obrazie człowiek nie ma już żadnej kontroli. Porównywane z teatrem absurdu, a także teatrem konstruktywistycznym, z pietyzmem realizowane działania Anny Molskiej przypominają obrzędy, których celem nadrzędnym jest scalanie świata i wspieranie zmagających się z negatywnymi skutkami globalizacji lokalnych społeczności. Po odprawionym rytuale pozostają puste miejsca – dym unoszący się nad ogniskiem (Tkacze, 2009) – i tajemnicze przedmioty: czarne bryły Tanagramu, jak również wykonane w Orońsku pentagonalne rusztowanie – jeden z elementów żywej rzeźby. Porzucony podczas berlińskiego Biennale na terenie Skulpturen Park „zardzewiały rzęch” – jak nazywa go Jakub Banasiak – nie jest „obiektem estetycznym”, ale ukrywającym swe przeznaczenie przedmiotem kultu, a jego „zbyteczność” jest przejściowa. Najważniejszymbowiem elementem per formatywnego rzeźbiarstwa Anny Molskiej są ludzie, dla których artystka projektuje swą rekwizytornię.To robotnicy z Orońska, w pełnej gali odzieży ochronnej, nadali sens tej osobliwej konstrukcji, wznosząc ją od niechcenia w błotnistym pejzażu środkowo europejskiej równiny, zupełnie nieświadomi faktu, że oto są wolni. To oni, w imieniu artystki, z wrodzoną sobie rezygnacją i niedowierzaniem realizują w swym flegmatycznym działaniu dogmat sztuki absolutnej, połączeni dzięki staraniom Molskiej w prowizorycznym amfiteatrze, czy może na mównicy, w działaniu, którego znaczenie pozostaje nieodgadnione.

Katarzyna Poźniak